Nie musi przykuwać uwagi, nie musi się podobać, nie musi być poprawny, ba! Nawet lepiej jak taki nie będzie

poniedziałek, 13 lutego 2012

Uczeń przerósł mistrza

Oj, udany był ten wypad na wieś! Wróciliśmy z tarczą, a nie na tarczy! Pełen sukces! Udana pomeczowa impreza w Switchu, a dziś brutalny powrót do codzienności- skończyły się ferie...

Już przed 13 byliśmy w Koszalinie. Z dworca PKP udaliśmy się prosto do McDonald'sa, aby nabrać sił i przygotować się mentalnie przed tym arcyważnym spotkaniem. Na hale przybyliśmy jako jedni z pierwszych dziennikarzy. Była to moja pierwsza wizyta w kurniku i przyznam szczerze byłem zszokowany. Na zewnątrz obiekt obskurny, brudny i podniszczony jeszcze bardziej niż nasza Gryfia. Wewnątrz, no cóż... jedna mała trybuna i trzy jeszcze mniejsze rodem z sali gimnastycznej, a konstrukcja na której zainstalowano oświetlenie niezwykle nisko. Strasznie ciasno, brakło miejsc nawet dla przedstawicieli mediów(pozdrawiam w tym miejscu ogromną ekipę ze Słupska), obowiązkowego na każdej hali dopuszczonej do rozgrywek, internetu po prostu nie było.

Wynik 67-69 widniał na kurnikowych tablicach świetlnych po ostatniej syrenie, ostatniego meczu rundy zasadniczej tegorocznych rozgrywek TBL. Było to również ostatnie spotkanie w, bądź co bądź, zasłużonej Hali Gwardii- kolejne derby w Koszalinie rozegrane zostaną już na nowym obiekcie. Wynik w nawet najmniejszym stopniu nie odzwierciedlał przebiegu spotkania. Od pierwszych minut inicjatywę w meczu przejęły Czarne Pantery, oddając ją gospodarzom tylko w IV kwarcie, kiedy to goście doszli słupszczan tylko na 2 oczka, zabrakło im jednak umiejętności i sił, aby przeważyć szalę zwycięstwa na swoją stronę. Czarni wygrali jak najbardziej zasłużenie, mimo nadwyrężonej kondycji wzmożonymi treningami w ostatnim tygodniu. Zupełnie nieudane spotkanie po stronie słupszczanom zanotował Zbigniew Białek(1/6 za trzy, eval -1). Grę Czarnych dobrze kreował kapitan Mantas Cesnauskis, choć i do niego można mieć kilka zastrzeżeń. W zespole AZSu natomiast spotkanie na plus rozegrał Rafał Bigus, z którym trudności pod koszem mieli obaj centrzy ze słupska, oraz J.J.Montgomery. Na minus natomiast zagrał przede wszystkim LaMont McIntosh, w jednej z decydujących akcji meczu złamał ustawioną przez Milicicia zagrywkę, zagrał indywidualnie w stronę kosza, gdzie następnie zaprzepaścił szanse AZSu na doprowadzenie chociażby do dogrywki. Działo się to chwilę po tym jak Scott Morrison mając okazję przypieczętować w efektowny sposób derbową wygraną nad akademikami nie trafił wsadu. Oprócz tradycyjnego podtekstu derbowego wczorajsze spotkanie miało dodatkowy smaczek- po latach spotykają się na Urlep z Adomaitisem, czyli uczeń z mistrzem.A więc były podopieczny trenera Urlepa Dainius Adomaitis przerósł swojego mentora i zwyciężył go na najgorętszym terenie, gdzie zwycięstwo zawsze smakuje podwójnie dobrze- w Derbach Pomorza Środkowego.



Czarni wygrali nie tylko na parkiecie, ale także na trybunach górowali kibice w czerwonych koszulkach. Jedna czwarta hali zajęta była przez przyjezdnych, których na mecz przyjechało około 250. Jak zawsze przy okazji derbów niekulturalny doping towarzyszył zawodnikom od pierwszej do ostatniej sekundy. Po meczu sprowokowanym przez Stanley'a Burrell'a  kibicom AZSu puściły nerwy i na boisko poleciały plastikowe butelki, a nawet zegarek! Po chwili doszło do burdy miejscowych z ochroną- trzeba przyznać, że fani sami się o to prosili... Oj nie obędzie się bez kary finansowej dla klubu. Natomiast w tym samym czasie po drugiej stronie parkietu trwała zwycięska feta.

Pozdro dla ekipy z pociągu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz