Długa rozmowa z prezesem Stowarzyszenia Kibiców Słupskiej Koszykówki Ryszardem Grajczakiem.
W jaki sposób koszykówka stałą się Twoja pasją? Pamiętasz swój pierwszy mecz Czarnych, jaki obejrzałeś?
Oczywiście pamiętam; to był 17 kwietnia 1999 roku. Mój przyjaciel zaprosił mnie na mecz. To była śmieszna sytuacja, bo strasznie wzbraniałem się przed tym, mając w pamięci chociażby zamieszki z przed roku związane ze śmiercią Przemka Czai. Wtedy opinia o meczach była nieciekawa, zresztą sytuacja w Słupska była diametralnie inna niż aktualnie. Jednak przyjaciel namówił mnie- spodobała mi się strasznie atmosfera na trybunach, było głośno. To był mecz o awans do ekstraklasy z Kujawiakiem Astorią Bydgoszcz. Zakochałem się właśnie w atmosferze na trybunach, uznałem, że chcę być tego częścią. Następny rok, to już czasy ekstraklasy, mój drugi przyjaciel Wojtek Sikorski organizował wtedy Klub Kibica. Zapytał mnie czy chciałbym w tym uczestniczyć? Miało to dla mnie jeden bardzo ważny walor- Klub Kibica wchodził wtedy na mecze za darmo, co dla licealisty było ogromnym ułatwieniem. Tak właśnie się wciągnąłem, nie spodziewałem się, że na tyle lat i tak mocno zwiążę się ze słupską koszykówką i z Czarnymi.
Jesteś prezesem SKSK, a wcześniej Klubu Kibica od wielu lat, jak przez ten czas zmieniła się koszykówka w Słupsku?
Tak na prawdę model drużyn jakie u nas grały jest dosyć podobny. Od czasów trenera Aleksandrowicza jest to zawsze mocny nacisk na obronę. Podejście, że jeśli w obronie będzie dobrze, to w ataku jakoś to będzie. Gdy klub ledwo wiązał koniec z końcem po perturbacjach związanych z budową drużyny gwiazd, to właśnie gdy trener Aleksandrowicz dobrze poskładał obronę udało nam się wygrać kilka meczów. Później nastały czasy trenera Griszczuka, który także słynie z żelaznej obrony, a teraz trenera Adomaitisa, który również, przy okazji każdego wywiadu, podkreśla, że najważniejsza jest obrona i dopiero z dobrej obrony bierze się dobry atak. Na pewno koszykówka w Słupsku poszła do przodu. Jeżeli pominie się dwa pierwsze sezony w ekstraklasie, gdzie skład budowany był tak naprawdę za pieniądze, których nigdy nie było, to słaby zespół Saszy Krutikowa, później trochę lepszy trenera Aleksandrowicza, następnie brązowy zespół Igora Griszczuka. Właśnie wtedy pojawiły się naprawdę klasowe zespoły, które oglądało się z przyjemnością, gdzie podziwiało się nie tylko zaangażowania, ale również dobra jakość koszykówki.
Można powiedzieć, że zdobyłeś z Czarnymi obydwa brązowe medale, jakie wywalczyli oni w całej historii istnienia klubu. Który z nich smakował lepiej? Ten pierwszy z sezonu 2005/2006 czy ten drugi z przed roku?
Jeśli sukces jest na porównywalnym poziomie to można powiedzieć, że lepiej smakuje ten pierwszy. Tym bardziej, że za Igora Griszczuka było to zupełnie nie spodziewane. Rok wcześniej przecież ledwo utrzymaliśmy się w lidze, tymczasem przyszedł nowy trener, nastała zupełnie nowa jakość, budżety były porównywalne i mimo, iż początek sezonu rzeczywiście wskazywał na to, że będzie dobrze, to i tak myślę, że mało kto spodziewał się aż tak wielkiego sukcesu drużyny z jednym z najmniejszych budżetów w całej lidze. Jeśli chodzi o poprzedni sezon i ostatni medal to był on raczej spodziewany. Przypatrując się sytuacji w lidze, możliwościom finansowym, myślę, że sporo osób wskazywało nas w roli drużyny mającej szanse gry w półfinale, a jak się jest w półfinale, to już ten medal jest na wyciągnięcie reki. Po za tym zrobiliśmy bilans 10:1 w pierwszej rundzie, a więc apetyty wzrosły. Gdy człowiek przygotowuje się do sukcesu, to on oczywiście smakuje, ale nie jest zaskoczeniem, a ten element zaskoczenia właśnie przeważa, że tamten pierwszy medal był więcej wart. Jednak drużyna zeszłoroczna na pewno była drużyna lepszą od tej trenera Griszczuka.
Jeżeli mówisz już o byłych trenerach, to który z nich utkwił Ci najbardziej w pamięci, którego darzysz największym szacunkiem?
Ogromnym szacunkiem darzę trenera Aleksandrowicza- przesympatyczny człowiek, skromny i jednocześnie wspaniały fachowiec, do którego tak naprawdę trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. Drugim trenerem jest Dainius Adomaitis, który jest klasą sam dla siebie. Potrafi zmotywować zawodników, drużynę prowadzi w sposób elegancki, kulturalny, nie ma zapędów dyktatorskich. Wcześniej bardzo lubiłem go jako zawodnika, gdy reprezentował Anwil Włocławek czy Śląsk Wrocław. Daje on dużo radości naszym kibicom. Wśród tych darzonych największym szacunkiem znalazł by się jeszcze Igor Griszczuk, gdyby nie jego końcówka trzeciego sezonu, kiedy kompletnie się pogubił i w żaden sposób nie chciał przyznać się do błędu, nie umiał odejść z podniesionym czołem.
... a jeśli chodzi o zawodników?
Co do zawodników, to było ich kilku. Na pewno Miah Davis, rozgrywający, który dał nam brązowy medal- grzeczny facet, atletyczny, świetny obrońca, wykazywał ogromne poświęcenie w grze no i to skojarzenie z brązowym medalem jest nie rozłączne. Kolejny Demetric Bennett- świetny strzelec. Najpierw był w cieniu Jasona Straight'a, który nie chciał go wykorzystywać, a gdy tylko przyszedł trener Okorn, z zawodnika potrafiącego grać tylko w ataku zrobił gracza kompletnego, dobrze radzącego sobie nawet w obronie i dzisiaj świetnie grającego w Europie. Wielu było tych zawodników, można tu wymienić jeszcze Pawła Leończyka- nasz aktualny zawodnik, związany już dosyć mocno ze Słupskiem czy Krzysztofa Roszyka- skromna osoba nie pchająca się na afisz, pierwsze strony gazet, ale grająca naprawdę za trzech w obronie. Jeżeli zastanowić się jaki mają oni wspólny mianownik, to przede wszystkim poświęcenie, ambicjonalne, mocne cechy. Właśnie tego typu gracze, którym nigdy nie można było odmówić ambicji zawsze mnie intrygowali.
W środowisku koszykarskim panuje opinia, ze kibice Czarnych są jednymi z najlepszych. Co sprawia, że tak się dzieje?
Na prawdę nie wiem, ale jesteśmy świetnie zorganizowani, mamy świetne tradycje i tak naprawdę otoczka jaką tworzymy sami wokół siebie też nas mobilizuje. Nie ukrywam, że sami jesteśmy zadowoleni z naszej postawy. Jeśli znajdują się sprawy teoretycznie nie do zrobienia to my stawiamy sobie za cel je zrobić. Poświęcamy się temu co robimy. Dużą tego zasługą jest to, że znamy się już od wielu lat, wiemy czego można od kogo oczekiwać, do czego kto jest zdolny czy na kogo liczyć. Mamy wokół siebie także dużo osób, które chcą nam pomagać. Jest np. niezawodna drukarnia Grawipol, ale też inne osoby z którymi zawsze można się dogadać. Nie odpuszczamy- jesteśmy charakterologicznie mocni i nie zależnie od sytuacji na parkiecie zawsze dajemy z siebie wszystko. Kibice Czarnych po prostu kochają koszykówkę. Nie wydaje mi się jednak, że jesteśmy jakimś bardzo specyficznym miejscem na mapie Polski, ale ciężko jest mi ocenia samych siebie
Przejdźmy już do tegorocznej drużyny Dainiusa Adomaitisa. Jakie mocne, a jakie słabe strony ekipy możesz wymienić na dzień dzisiejszy- co trzeba poprawić, a co funkcjonuje poprawnie?
Dawno się nie zastanawiałem nad tym, co trzeba byłoby poprawić, bo nawet jeżeli o czymś się mówi, to za chwilę się okazuje, że jest inaczej. Myślę, że trener sam najlepiej wie co i jak zrobić. Nawet gdy wydaje się, że któraś z drużyn ma przewagę nad nami w walce na deskach, za chwilę się okazuje, że tej przewagi wcale nie ma, a strony wskazywane u nas jako te słabsze wcale nimi nie są. W pewnym momencie nie działał obwód, a nagle Paweł Kikowski powrócił do gry do której przyzwyczaił nas w poprzednich sezonach, w innych drużynach i nagle zaczął trafiać na dobrej skuteczności. Mieliśmy jakieś zastrzeżenia do Stanley'a Burrell'a i zagrał świetny mecz przeciwko treflowi Sopot. Jeden mecz po drugim udowadnia, że tam gdzie wskazuje się jakieś braki w drużynie, to ich nie ma. Wolałbym mówić o mocnych stronach bo jest ich zdecydowanie więcej, a najważniejszą z nich jest ambicja, kolektyw, który pojawił się na nowo, bo chyba był w tym sezonie moment taki, w którym zawodnicy nie bardzo potrafili znaleźć między sobą wspólny język. Na pewno bardzo mocną stroną jest Dainius Adomaitis, który potrafi drużynę poskładać, wymyśla co raz to nowe pomysły na jej funkcjonowanie i potrafi ten pomysł skutecznie przekazać zawodnikom. Ja jestem cały czas pod wrażeniem tego jak nasz trener nastawił drużynę w ostatnim spotkaniu z Treflem Sopot, na parkiecie było widać szacunek do przeciwnika, okazywany przez walkę na całego w każdym momencie i o każda piłkę. Drużyna była świadoma tego, że trzeba walczyć na 110% żeby ten mecz wygrać.
Masz swojego ulubieńca w tej drużynie? Kto imponuje Ci najbardziej w ostatnich meczach?
Nie. Drużyna stanowi kolektyw i najbardziej mi imponuje właśnie jako drużyna. Sympatią darzę większość naszych zawodników, ale żaden nie imponuje mi w szczególności. Jest to chyba oznaka czasu i lat, przez które obserwuje mecze. Chyba wyrosłem z tej woli gloryfikowania jednego zawodnika, a przestawiłem się na podziwianie drużyny jako całości.
W tym sezonie liga jest bardzo wyrównana. Nie ma zdecydowanego faworyta w wyścigu do tytułu mistrzowskiego. Jak w tej rywalizacji, na tle pozostałych drużyn TBL, wypadają Czarni?
Gdybyś zadał mi to pytanie przed startem zmagań w 'szóstkach' powiedziałbym, ze jesteśmy na czwartym miejscu; za Treflem Sopot, Asseco Prokomem Gdynia i Turowem Zgorzelec. Jednak pokonaliśmy zarówno Trefl jak i Turów, a Prokom po zwycięstwie na Anwilem wysoko przegrał w Zielonej Górze i w tej chwili nie wiem jak jest. Trefl wydaje się być drużyną, która wybija się ponad ligową czołówkę, a dobija się do niej Zastal Zielona Góra- trener Uvalin wykonał tam świetną robotę, a dodatkowo wzmocnili się Gani Lawal'em, który robił znakomite statystyki zarówno na początku sezonu w Polsce jak i ostatnio w Chinach, gdzie dochodziły one do poziomu double- double w każdym meczu. Tak więc Zastal będzie na pewno silny. Zobaczymy czy nie złapali za szybko szczytu formy, podobnie jak Trefl, gdzie ta forma play- off'owa została zbudowana chyba za szybko, bo przed nimi jeszcze osiem spotkań w szóstkach. Czas pokaże jak będzie, a gdzie jesteśmy? Jesteśmy w okolicach podium, ale nie wiem czy jest to trzecie, czwarte, drugie miejsce...
... nie pokusisz się o przepowiedzenie na którym miejscu Czarni zakończą ten sezon? Apetyty po ostatnim brązowym sezonie są dość rozbudzone.
Owszem. Apetyty są rozbudzone. Zostały ostudzone w trakcie sezonu. Teraz znowu się rozbudzają po wygranych w Zgorzelcu, Koszalinie i dwóch wygranych w Gryfii nad Turowem i Treflem. I człowiek nie wie... serce chciałoby złota. Trzynaście lat chodzę na koszykówkę i chciałbym wreszcie tego złota, chciałbym ogolić głowę na łyso, jak sobie w 2000r. obiecałem, że gdy Czarni zdobędą złoto, będę chodził łysy po mieście. Czekam od tamtego czasu na to, tak jak 2500 osób zgromadzonych przy okazji każdego meczu w hali. Będzie podium, będzie!
Za nami pierwsze dwie kolejki drugiego etapu sezonu, tzw. szóstek. Można więc pokusić się o wyciągnięcie pierwszych wniosków i analiz. Czy tak skonstruowany system rozgrywek zdaje, przynajmniej na razie, egzamin?
W momencie gdy mieliśmy już pewność, że awansowaliśmy do pierwszej szóstki, ten system stał się dla mnie fenomenalny. Od meczu z Turowem Zgorzelec jeszcze w sezonie zasadniczym, poprzez mecz z Koszalinem, teraz 10 meczów w szóstkach i kilka, oby kilkanaście w play-off'ach będziemy mieli same świetne mecze. Nie będzie meczu ze słabym przeciwnikiem, czyli pozbawionego emocji i to jest na pewno fantastyczne, ale w tej sytuacji znalazło się tylko 6 drużyn. W sytuacji zupełnie odwrotnej znalazła się cała reszta, która niestety musi grać z ŁKS'em Łódź, Politechniką Warszawa, z drużynami słabszymi, a kibice muszą oglądać mecze drużyn duszących się we własnym sosie i to sosie słabej jakości, a nie najwyższej jakości restauracyjnej, tak jak jest to u nas. Dla nas ten system jest super. A jak to się ma do całej ligi? Dołowi tabeli naprawdę współczuję, bo oprócz meczu ze Śląskiem, który minimalnie odstaje od pozostałych ciężko jest wskazać jakiś dobry mecz. Dobrym meczem będzie jeszcze na pewno pojedynek AZS'u Koszalin z Kotwicą Kołobrzeg, ale nie dlatego, że będzie to dobry mecz pod względem koszykarskim, tylko dlatego, że będzie zabarwiony smakiem derbów. Pozostałe mecze to spotkania na które ciężko chodzić i ciężko je oglądać, a kibice będą zmuszeni, bo oni i tak przychodzą.
We wtorek pierwsze spotkanie z drużyną mistrza Polski Asseco Prokomem Gdynia. Jakie prognozy masz na to starcie?
Musimy to wygrać. Naprawdę musimy, bo od kiedy tylko pojawiła się informacja o zwolnieniu Prokomu z pierwszej części rozgrywek uświadomiłem sobie, że za tak buńczuczną postawę musi ich spotkać kara. Za marginalizowanie ligi, traktowanie innych klubów z góry oni muszą poczuć, jak to jest przegrywać na froncie, który się bagatelizuje. Największą karą dla nich będzie, gdy przegrają jak najwięcej meczów z drużynami, z których się śmiali. Bardzo żałuję, że nie ma już trenera Pacesasa w tym zespole, bo można by mu było pokazać jak to jest przegrywać. Klasę trenera poznaje się po tym jak prowadzi swój zespół w sytuacjach trudnych, a nie w sytuacjach najwyższej wygody, gdy budżet jego klubu jest kilkukrotnie wyższy niż większości pozostałych zespołów- każdy może się tak bawić. W tej chwili Tomas Pacesas uciekł z okrętu wokół którego zgromadziło się wiele innych nieprzyjaznych mu okrętów. Jednak to on zaprosił je do walki, a w tej chwili uciekł. Brakuje mi szacunku do tego człowieka za takie zachowanie. Jeśli wypowiadasz komuś wojnę to na nią idź i stój na przedzie, a nie skrywaj się gdzieś z boku i obserwuj jak twoje wojska przegrywają. Trzeba mieć honor i umieć tez przegrywać.
Ostatnimi czasy na linii Stowarzyszenie- Polska Liga Koszykówki panują dość napięte relacje. Zaczęło się od problemów z gaszeniem świateł przy prezentacji drużyny, później była głośna sprawa z sektorówką i wreszcie, w prawdzie cofnięta, ale i tak kuriozalna kara za transparent głoszący hasło Pozdro dla emigracji. Jaka jest przyczyna takiego stosunku władz ligi do słupskich kibiców?
Z niezrozumienia.Po prostu władze PLK nie rozumieją sytuacji kibiców. Jeśli się nie rozumie sytuacji kibiców, to im oni więcej robią tym większe niezrozumienia to za sobą pociąga. Niestety we władzach naszej ligi zasiadają osoby które ze środowiskami kibiców nie miały nigdy nic wspólnego. Nikt nie jest otwarty na dialog. Dwa razy napisaliśmy pismo do pana Jacka Jakubowskiego. Pierwszy raz było to list w sprawie dopuszczenia Polonii Warszawa do tegorocznych rozgrywek, gdzie wstawiliśmy się za Polonią, gdyż uznaliśmy, że jest to klub załgujący na to, by grać w ekstraklasie. Nie nam decydować kto będzie grał- nigdy nie egzekwowalibyśmy sobie tego prawa, ale uważaliśmy, że jako kibice polskiej koszykówki mieliśmy prawo swoją opinię wygłosić. Oczywiście pismo pozostało bez odpowiedzi, tak samo jak list który wysłaliśmy w sprawie wspomnianego transparentu. Oczekiwaliśmy odwołania tej kary, ale również zadaliśmy kilka pytań, na które odpowiedzi będą dla nas ważne w przyszłości, po to aby takie sytuacje nie powtórzyły się. Gdybyśmy uzyskali odpowiedzi na nurtujące nas pytania, staralibyśmy się uniknąć takich spornych sytuacji. Niestety odpowiedzi nie było. Mamy dwa rozwiązania: albo będziemy robić dalej swoje i narażać klub na kary, albo zrezygnujemy z działania- nie działać i pogrążać koszykówkę, bo brak pozytywnego działania, a tak odbieram nasz transparent, powoduje, że koszykówka spada na coraz niższy poziom. Natomiast pozytywne działanie, ale źle odbierane będzie powodowało nieprzyjemności dla klubu. Ostatnie czego bym chciał to narażać klub na kary finansowe, bo w dzisiejszych czasach nie stać nas na to, a jeżeli klub ma wydać 1000 czy 2000 złotych na coś związanego z kibicami, to chciałbym, żeby było to coś stricte na działania kibicowskie: na wyjazdy, oprawy. To będą dużo lepiej spożytkowane pieniądze. Nie wątpię, że liga wie jak zarabiać nasze pieniądze, ale niech zacznie zarabiać swoje, a nie wyciągać rękę po pieniądze z kieszeni z klubu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz