Energa Czarni Słupsk- Anwil Włocławek
72:81
Tak na koniec analizowania wydarzeń z samego parkietu napisze, że ten wynik nie jest zasługą jakiejś wybitnej postawy koszykarzy Anwilu- goście grali słabo, my jeszcze gorzej, a moim zdaniem największy wkład w wynik meczy mieli sędziowie...
Właśnie o sędziach kilka słów w tym akapicie. Ich wpływ na wypaczenie wyniku spotkania jest przeogromny. Chodzi o faule nie godne sportowca i techniczne, które arbitrzy rozdawali jak ulotki na ulicy. Właściwie nie byłoby w tym nic złego gdyby działało to w obie strony... niestety! Prowadzący mecz widzieli jednak głównie nadzwyczajne przewinienia słupszczan( nawet tam, gdzie zapisy wideo wyraźnie pokazują, że ich nie było), a przy ewidentnych sytuacjach wymagających odgwizdania takiego faulu po stronie Anwilu byli jakby ślepi. Takie, nadgorliwe momentami, gwizdanie doprowadziło w konsekwencji do wspomnianego już przymusowego zejścia z parkietu Stanley'a Burrell'a, którego wyraźnie brakowało w decydujących momentach IV kwarty.
Jeszcze co nieco o kibicach. Pogratulować trzeba dopingu, który przyprawiał wręcz o gęsią skórkę przez większość spotkania. Po raz kolejny muszę jednak użyć słowa niestety, bo w momencie kiedy doping był najbardziej potrzebny- pod koniec IV kwarty, gdy wynik był jeszcze sprawą otwartą- zabrakło wsparcia fanów. Nie wiem czy to wina złej kondycji fizycznej i nie rozgrzanych jeszcze dobrze w tym sezonie gardeł, czy też może kwestia wiary w zespół, ale to nie powinno się zdarzyć- zwłaszcza na Gryfii!
Wypada się jeszcze zastanowić co dalej. Biorąc pod uwagę to, że w sobotę czeka nas jeszcze trudniejsze spotkanie z Treflem i przyglądając się aktualnej formie naszej ekipy, świetlanej przyszłości Czarnym nie wróżę... obym się mylił!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz