Już przed 13 byliśmy w Koszalinie. Z dworca PKP udaliśmy się prosto do McDonald'sa, aby nabrać sił i przygotować się mentalnie przed tym arcyważnym spotkaniem. Na hale przybyliśmy jako jedni z pierwszych dziennikarzy. Była to moja pierwsza wizyta w kurniku i przyznam szczerze byłem zszokowany. Na zewnątrz obiekt obskurny, brudny i podniszczony jeszcze bardziej niż nasza Gryfia. Wewnątrz, no cóż... jedna mała trybuna i trzy jeszcze mniejsze rodem z sali gimnastycznej, a konstrukcja na której zainstalowano oświetlenie niezwykle nisko. Strasznie ciasno, brakło miejsc nawet dla przedstawicieli mediów(pozdrawiam w tym miejscu ogromną ekipę ze Słupska), obowiązkowego na każdej hali dopuszczonej do rozgrywek, internetu po prostu nie było.
Wynik 67-69 widniał na kurnikowych tablicach świetlnych po ostatniej syrenie, ostatniego meczu rundy zasadniczej tegorocznych rozgrywek TBL. Było to również ostatnie spotkanie w, bądź co bądź, zasłużonej Hali Gwardii- kolejne derby w Koszalinie rozegrane zostaną już na nowym obiekcie. Wynik w nawet najmniejszym stopniu nie odzwierciedlał przebiegu spotkania. Od pierwszych minut inicjatywę w meczu przejęły Czarne Pantery, oddając ją gospodarzom tylko w IV kwarcie, kiedy to goście doszli słupszczan tylko na 2 oczka, zabrakło im jednak umiejętności i sił, aby przeważyć szalę zwycięstwa na swoją stronę. Czarni wygrali jak najbardziej zasłużenie, mimo nadwyrężonej kondycji wzmożonymi treningami w ostatnim tygodniu. Zupełnie nieudane spotkanie po stronie słupszczanom zanotował Zbigniew Białek(1/6 za trzy, eval -1). Grę Czarnych dobrze kreował kapitan Mantas Cesnauskis, choć i do niego można mieć kilka zastrzeżeń. W zespole AZSu natomiast spotkanie na plus rozegrał Rafał Bigus, z którym trudności pod koszem mieli obaj centrzy ze słupska, oraz J.J.Montgomery. Na minus natomiast zagrał przede wszystkim LaMont McIntosh, w jednej z decydujących akcji meczu złamał ustawioną przez Milicicia zagrywkę, zagrał indywidualnie w stronę kosza, gdzie następnie zaprzepaścił szanse AZSu na doprowadzenie chociażby do dogrywki. Działo się to chwilę po tym jak Scott Morrison mając okazję przypieczętować w efektowny sposób derbową wygraną nad akademikami nie trafił wsadu. Oprócz tradycyjnego podtekstu derbowego wczorajsze spotkanie miało dodatkowy smaczek- po latach spotykają się na Urlep z Adomaitisem, czyli uczeń z mistrzem.A więc były podopieczny trenera Urlepa Dainius Adomaitis przerósł swojego mentora i zwyciężył go na najgorętszym terenie, gdzie zwycięstwo zawsze smakuje podwójnie dobrze- w Derbach Pomorza Środkowego.

Pozdro dla ekipy z pociągu :)