Nie musi przykuwać uwagi, nie musi się podobać, nie musi być poprawny, ba! Nawet lepiej jak taki nie będzie

wtorek, 1 października 2013

Referendum od A do Z

Nastał już jakiś czas temu w Polsce bum na referenda lokalne. W ten sposób w całym kraju obywatele miast, wsi i gmin wyrażają swoje niezadowolenie sposobem sprawowania władzy przez prezydentów, burmistrzów i rajców. Niestety na ponad 80 referendów jakie odbyły się w tej kadencji samorządowej zaledwie kilkanaście zakończyło się sukcesem w postaci odwołania rządzących i rozpisania nowych wyborów. W Słupsku 27 października odbędzie się już drugie referendum odwoławcze w tej kadencji samorządowej. Zanim jednak przejdziemy do lokalnego podwórka warto wyjaśnić sobie co to właściwie jest referendum lokalne?

Czym jest referendum lokalne i jak je przeprowadzić?

Referendum lokalne to forma demokracji bezpośredniej w której to obywatele mają bezpośredni i decydujący wpływ na przedmiot referendum. Zanim jednak do niego dojdzie zarządzić je musi organ stanowiący samorządu czyli w przypadku Słupska Rada Miejska, bądź w przypadku referendum obywatelskiego konieczne jest zebranie, w terminie 60 dni od daty powiadomienia o chęci przeprowadzenia referendum przewodniczącego jednostki terytorialnej (w naszym przypadku przewodniczącego Rady Miejskiej), odpowiedniej liczby podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum i znów w Słupsku jest to 10% liczby jego uprawnionych do głosowania mieszkańców. Referendum w sprawie odwołania organów władzy lokalnej nie można jednak rozpisać, jeżeli od dnia wyboru tych organów albo poprzedniego referendum w sprawie ich odwołania nie minęło 10 miesięcy lub ewentualne przedterminowe wybory zorganizowane w wyniku referendum przypadłyby w terminie późniejszym niż 8 miesięcy przed zakończeniem kadencji odwoływanych władz.

Kiedy referendum jest ważne i kto może głosować?

Tak jak w przypadku zwykłych wyborów tak i w przypadku referendum zagłosować może każdy obywatel, który ukończył 18 rok życia i zameldowany jest na terenie jednostki terytorialnej, której dotyczy głosowanie. Ważność każdego rodzaju referendum uznaje się na podstawie frekwencji. I tak zgodnie z ustawą, aby referendum było ważne udział w nim musi wziąć przynajmniej 30% uprawnionych do głosowania, ale... jeżeli przedmiotem referendum jest odwołanie rządzących to ważność stwierdza się, jeżeli do urn pójdzie co najmniej 3/5 liczby osób biorących udział w wyborze tych rządzących. Właśnie ten wyjątek powoduje, że obywatelom w Polsce tak trudno odwołać nawet najgorszych rządzących, chodź jak pokazują przykłady Elbląga i Bytomia można odwołać jednocześnie i prezydenta i całą radę miasta.

Kto za to płaci?

W życiu nie ma nic za darmo i tak jest również w przypadku referendum. Za przeprowadzenie takiego głosowania finansowo odpowiedzialna jest jednostka samorządowa której ono dotyczy. W przypadku Słupska koszty pokryte będą z budżetu miasta. W cenie referendum znajduje się wydrukowania kart do głosowania, sprawdzenie prawidłowości przeprowadzenia referendum, przekazanie do publicznej wiadomości informacji na temat terminu i miejsca przeprowadzenia referendum.

Słupsk. Jak to wygląda u nas?

W Słupsku ostatnie referendum, zorganizowane zostało inicjatywy niezadowolonej grupy obywateli i odbyło się w listopadzie ubiegłego roku. Zostało jednak uznane za nieważne z powodu zbyt małej frekwencji wynoszącej 12597 (16,5%) osób przy wymaganych 15678 głosujących. Koszt listopadowego głosowania wyniósł około 100 tysięcy złotych.

Tym razem referendum odbędzie się na skutek nieudzielenia prezydentowi Maciejowi Kobylińskiemu absolutorium za wykonanie budżetu miasta na rok 2012. Następstwem tego było przegłosowanie uchwały o przeprowadzeniu referendum odwoławczego i rozpisanie głosowania na dzień 27 października. W tegorocznym głosowaniu nie zmieni się minimalna liczba oddanych głosów potrzebna do uznania ważności głosowania i jak łatwo przewidzieć zdecydowana większość głosujących, tak jak jesienią ubiegłego roku, opowie się za odwołaniem nie cieszącego się sympatią słupszczan prezydenta, jednak wciąż niepewne jest czy frekwencja pozwoli na uznanie głosowania za ważne, tak jak miało to miejsce niespełna rok temu.

Taki mały apel ode mnie.

Jak już wspominałem referendum lokalne to forma demokracji bezpośredniej, w której to My obywatele mamy decydujący głos w danej kwestii. W praktyce referendum od wyborów nie różni się niczym więcej niż celem glosowania, a wszyscy doskonale wiemy jak to jest z Naszą frekwencją wyborczą. Dlatego w tym miejscu gorący apel ode mnie:





Słupszczanie pójdźcie zagłosować! Nie ważne na tak czy na nie, bo liczy się głos. Pokażmy, że obywatele naszego miasta chcą i potrafią decydować o sprawach bezpośrednio ich dotyczących i nie boją się zmian. Wystawmy ocenę prezydentowi. Do zobaczenia przy urnie!

środa, 13 lutego 2013

Ważą się losy Czarnych Słupsk

Postawmy sprawę jasno. Słupsk to miasteczko. Nudne miasteczko. Nie dzieje się tu kompletnie, zupełnie nic wartościowego i nic co upiększałoby albo choć trochę koloryzowało życie jego mieszkańców. No może z jednym małym wyjątkiem - Czarnymi. No dobra może z dwoma, bo jest jeszcze Amber Cup, ale to impreza jednorazowa tylko na ten jeden raz do roku, w styczniu, dzięki Orange Sport i kilku gwiazdom uświadamiająca Polakom, że na mapie Polski istnieje coś takiego jak Słupsk.

I właśnie dlatego, ze Czarni to jedyna stała pozycja w programie rozrywkowym Słupska dziwi to co dzieje się ostatnio wokół klubu. A dzieje się źle. Bardzo źle.


Jak przystało na ekstraklasowego ważniaka Czarni otrzymują co roku jakieś tam pieniądze z miejskiej kasy na własną działalność. Rok rocznie kwota jest śmiesznie mała porównując ją do tego co z miejskich kas dostają inne koszykarskie kluby, włącznie z odwiecznym rywalem AZS-em Koszalin. Co roku klub o te śmiesznie małe pieniądze musi wręcz błagać. Jednak co rocznie pieniądze były, bo zawsze chcąc nie chcąc Kobyliński i spółka rzucali jakieś ochłapy Twardowskiemu, o tak na odczepkę i na poprawę wizerunku. Inaczej ma być teraz. Na rok 2013 Czarnym przyznano wstępnie 26 tysięcy złotych (słownie dwadzieścia sześć tysięcy złotych- nie, nie zjadłem żadnych zer) ze środków przeznaczonych na promocję miasta, bo Czarni niewątpliwie miasto promują jak mało kto i mało co, nie licząc bezkonkurencyjnej 'słomkowej' reklamy. No cóż, jeżeli 600 tysięcy to ochłapy, tegoroczny zastrzyk gotówki jest chyba eutanazją. To już nie są ochłapy, to już nie są nawet psie pieniądze, to jest jawne wypięcie dupy urzędników na klub, promocję miasta, ale przede wszystkim na kibiców, czyli potencjalny elektorat.

Dziwi więc fakt, że tak ogromną rzeszę ludzi mała grupka ważniaków ma głęboko w dupie. Klub, który wielu słupszczanom pozwala oderwać się od codzienności i naładować baterie najzwyczajniej w świecie zasługuje na pieniądze, a skoro nie dostaje nic z puli przeznaczonej na sport, to musi dostać pieniądze, ale pieniądze, nie kilka groszy, z puli przeznaczonej na promocję - żadna filozofia. Do tej pory mimo oporów pieniądze były. W tym roku pieniędzy ma nie być i uruchamia to automatycznie całą lawinę wydarzeń i całe morze spekulacji.

Tak dla jasności - z 26 tysiącami od miasta w przyszłym roku koszykówki w Słupsku nie będzie. Zapowiedział to już prezes klubu Andrzej Twardowski. Jeżeli sprawa dofinansowania klubu przez miasto, realną sumą pieniędzy, nie rozwiąże się Energa Czarni Słupsk przestaną być wizytówką Słupska i poprzez sport promować będą inne miasto, bądź w ogóle marka tak uznana jak Czarni zniknie z koszykarskiej mapy Polski, co byłoby stratą nie tylko dla koszykówki, ale przede wszystkim dla miasta. Tego najwyraźniej nie rozumieją radni, którzy znów szukają oszczędności w najmniej odpowiednim miejscu.

Póki co serial pod tytułem Energa Czarni Słupsk trwa, a żadna oficjalna decyzja w urzędzie nie zapadła, a więc do zobaczenia na spotkaniu ze Startem :)

czwartek, 7 lutego 2013

Pełnoletni usprawiedliwiają się sami

Jak powszechnie wiadomo pełnoletność, a wraz z nią pełnię praw obywatelskich uzyskuje się z chwilą ukończenia 18 roku życia. I tak od tej pory możemy założyć w banku konto osobiste z prawdziwego zdarzenia, a nie tylko takie juniorskie, możemy wreszcie głosować we wszelkiego rodzaju wyborach i referendach mając w końcu realny wpływ na kształt władz państwowych czy regionalnych itp. itd. Po za naprawdę wieloma nowymi przywilejami, z chwilą uzyskania pełnoletności niektóre z dotychczas posiadanych przywilejów czy obowiązków po prostu przestają nas obowiązywać. Jest tak m.in. z obowiązkiem szkolnym, który zgodnie z Art. 15 Ustawy o Systemie Oświaty z dn. 7 września 1991r. z późn. zm. mówi:


Art. 15.
1. Nauka jest obowiązkowa do ukończenia 18 roku życia.

2. Obowiązek szkolny dziecka rozpoczyna się z początkiem roku szkolnego w tym roku kalendarzowym, w którym dziecko kończy 7 lat, oraz trwa do ukończenia gimnazjum, nie dłużej jednak niż do ukończenia 18 roku życia.

Nie oznacza to jednak, że z chwilą ukończenia 18 roku życia możemy zabrać ze szkoły swoje papiery i mieć wszystko w nosie, bo w dzisiejszym świecie bez papierków lepszych niż te z gimnazjum nigdzie pracy się nie znajdzie. Rodzi to jednak konflikty interesów pomiędzy szkołą i nauczycielami a pełnoletnimi uczniami. Jednym z konfliktów jest spór o samodzielne usprawiedliwianie własnych nieobecności przez bądź co bądź pełnoprawnych członków społeczeństwa. Nie tak dawno sam stoczyłem batalię o respektowanie moich ustawowo zapisanych praw. Udało mi się wygrać, dlatego postanowiłem ułatwić zadanie każdej następnej osobie, która zapragnie korzystać z własnych praw i zebrałem wszystkie argumenty ZA w jednym artykule.

Zacznijmy od samej góry, czyli najważniejszego dokumentu prawnego stanowiącego o prawach i obowiązkach każdego obywatela naszego kraju, jakim jest Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z dn. 7 kwietnia 1997r. Chodzi tu o art. 30, 31, 32 i 70. Trzy pierwsze zapewniają każdemu obywatelowi wolność i równość wobec prawa, a także gwarantują ochronę tejże wolności i praw. Art. 70 z kolei gwarantuje każdemu niepełnoletniemu obywatelowi prawo do nauki, ba! Narzuca wręcz obowiązek szkolny do czasu ukończenia 18 roku życia. Jak jednak wynika z konstytucji obowiązkowi temu przestają podlegać osoby dorosłe.

Wszystkie cztery artykuły nie dają jednak jeszcze podstawy prawnej do samodzielnego usprawiedliwiania się przez uczniów pełnoletnich. Są natomiast bazą i fundamentem dla wszelkiego rodzaju zapisów z pozostałych aktów prawnych oraz ważnym argumentem uczniów w walce o swoje prawo.

Przejdźmy jednak do meritum. Nie rozpisując się za bardzo pod spodem zamieściłem wycinki z dwóch kodeksów i ustawy, które już w jasny sposób mówią nam, uczniom pełnoletnim, że prawo do samodzielnego usprawiedliwiania własnych nieobecności mamy:


Kodeks Cywilny

Art. 10.
§ 1. Pełnoletnim jest, kto ukończył lat osiemnaście.

 Art. 11.
Pełną zdolność do czynności prawnych nabywa się z chwilą uzyskania pełnoletności.

Kodeks Rodzinny i Opiekuńczy

 Art. 92.
 Dziecko pozostaje aż do pełnoletności pod władzą rodzicielską.

Art. 98.
§ 1. Rodzice są przedstawicielami ustawowymi dziecka pozostającego pod ich władzą rodzicielską. Jeżeli dziecko pozostaje pod władzą rodzicielską obojga rodziców, każde z nich może działać samodzielnie jako przedstawiciel ustawowy dziecka. 

Ustawa z dn. 7 września 1991r. o Systemie Oświaty z późn. zm.

Art. 18.
1. Rodzice dziecka podlegającego obowiązkowi szkolnemu są obowiązani do:
 
 2) zapewnienia regularnego uczęszczania dziecka na zajęcia szkolne

Nie trzeba być specem od prawa, żeby wyciągnąć odpowiednie wnioski z powyższych zapisów. Dla tych, którzy wolą mieć jednak wszystko napisane po polsku, a nie po urzędowemu spieszę z tłumaczeniem.

Konstytucja RP gwarantuje każdemu pełnoletniemu obywatelowi pełnię praw obywatelskich,  z małymi wyjątkami, które nie są jednak istotne dla sprawy o której piszę w tym artykule. Kodeks Rodzinny i Opiekuńczy określa, że władzę rodzicielską i prawo do bycia przedstawicielem urzędowym swojego dziecka rodzic posiada do chwili uzyskania pełnoletności, czyli do chwili ukończenia 18 roku życia, co z kolei reguluje Kodeks Cywilny. Idąc dalej; Ustawa o Systemie Oświaty nakłada na rodzica obowiązek zapewnienia regularnego uczęszczania na zajęcia lekcyjne swojego podlegającego obowiązkowi szkolnemu dziecka, czyli takiego które za sobą ma mniej niż 18 lat życia.

Kiedy kończymy już magiczną barierę osiemnastki i spełniamy warunek bycia pełnoletnim zapisany w Kodeksie Cywilnym a także nabywamy pełną zdolność do czynności prawnych, powyższe zapisy z Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego oraz Ustawy o Systemie Oświaty przestają obowiązywać zarówno nas jak i naszych rodziców. W teorii oznacza to, ze mamy już prawo do usprawiedliwiania samych siebie, mało tego! Teoretycznie nasi rodzice, bez naszej zgody, nie mają już prawa do wglądu w nasze oceny i nieobecności, co narusza w pewien sposób gwarantowaną w art. 47 konstytucji ochronę prywatności, ale to tylko uwaga na marginesie.

Sposób usprawiedliwiania godzin nieobecnych jest również zapisany w statucie każdej szkoły. Warto więc zapoznać się ze statutem własnej placówki edukacyjnej i sprawdzić, czy sprawa nie upraszcza się już na samym starcie, jeśli statut możliwość usprawiedliwiania własnych nieobecności dopuszcza. Szczerze jednak wątpię, bo życie, zwłaszcza ucznia, nie jest aż tak proste. Zwykle statut nie określa dokładnie tej kwestii. Jeśli tak się dzieje warto najpierw porozmawiać na ten temat z wychowawcą lub pedagogiem szkolnym. Jeśli zwykła rozmowa nie poskutkuje, co jest niestety niemal pewne trzeba będzie przedstawić podstawę prawną swoich roszczeń, którą w tym artykule opisałem centymetr po centymetrze. Wątpię jednak by i argumenty prawne dotarły od razu do wychowawcy bądź innego pracownika szkoły u którego domagamy się swoich praw. Nie warto się jednak zrażać na samym starcie. O swoje prawa trzeba walczyć, bo szkoła mimo, że jest instytucją państwową ( nie mówię tu o szkołach prywatnych, które tak czy siak obowiązuje to samo prawo) i powinna uczyć respektowania i szanowania prawa, sama często omija je szerokim łukiem.