Nie musi przykuwać uwagi, nie musi się podobać, nie musi być poprawny, ba! Nawet lepiej jak taki nie będzie

czwartek, 20 października 2011

Gryfia już zdobyta

Nie chce za bardzo psioczyć, ale trzeba... to co pokazali wczoraj Czarni było jak najgorszy sen- duma naszego miasta w konfrontacji z Anwilem wypadała co najmniej blado w każdym elemencie gry. Pod tablicami Corsley Edwards robił wszystko co chciał z naszymi podkoszowymi- cieniem samego siebie był Scott Morrison, dość dobrze spisał się David Weaver, ale dość dobrze nie wystarczyło na świetnie dysponowanego tego dnia centra z Włocławka. Nie lepiej było na pozycji 4, Białek z Leończykiem byli nie widoczni przez cały mecz i o ile do Leona większych pretensji nie powinniśmy mieć, tego samego nie można powiedzieć o Białku- 1/6 z gry mówi samo za siebie... prawdziwą tragedią była jednak gra obwodowych ze Słupska. Krzysztof Roszyk(0/4 z gry) i przede wszystkim Paweł Kikowski(0/5 za 3, eval -8) zachowywali się momentami jak amatorzy, którzy nie bardzo wiedzą co mają robić. Jedynym, który odbiegał formą i skutecznością od pozostałych kolegów był Darnell Hinson. To właśnie on, jako jedyny, nawiązywał walkę jak równy z równym z graczami Anwilu- zdobył 25 punktów dla Czarnych, ale sam nie był wstanie wyrwać zwycięstwa przyjezdnym. Obowiązkowo wspomnieć należy jeszcze o Stanley'u Burrell'u. Trudno jest jednak oceniać jego występ w kategoriach dobrego bądź złego, bo na początku III kwarty został wyrzucony z parkietu za drugie przewinienie niesportowe.




Energa Czarni Słupsk- Anwil Włocławek
72:81

Tak na koniec analizowania wydarzeń z samego parkietu napisze, że ten wynik nie jest zasługą jakiejś wybitnej postawy koszykarzy Anwilu- goście grali słabo, my jeszcze gorzej, a moim zdaniem największy wkład w wynik meczy mieli sędziowie...

Właśnie o sędziach kilka słów w tym akapicie. Ich wpływ na wypaczenie wyniku spotkania jest przeogromny. Chodzi o faule nie godne sportowca i techniczne, które arbitrzy rozdawali jak ulotki na ulicy. Właściwie nie byłoby w tym nic złego gdyby działało to w obie strony... niestety! Prowadzący mecz widzieli jednak głównie nadzwyczajne przewinienia słupszczan( nawet tam, gdzie zapisy wideo wyraźnie pokazują, że ich nie było), a przy ewidentnych sytuacjach wymagających odgwizdania takiego faulu po stronie Anwilu byli jakby ślepi. Takie, nadgorliwe momentami, gwizdanie doprowadziło w konsekwencji do wspomnianego już przymusowego zejścia z parkietu Stanley'a Burrell'a, którego wyraźnie brakowało w decydujących momentach IV kwarty.

Jeszcze co nieco o kibicach. Pogratulować trzeba dopingu, który przyprawiał wręcz o gęsią skórkę przez większość spotkania. Po raz kolejny muszę jednak użyć słowa niestety, bo w momencie kiedy doping był najbardziej potrzebny- pod koniec IV kwarty, gdy wynik był jeszcze sprawą otwartą- zabrakło wsparcia fanów. Nie wiem czy to wina złej kondycji fizycznej i nie rozgrzanych jeszcze dobrze w tym sezonie gardeł, czy też może kwestia wiary w zespół, ale to nie powinno się zdarzyć- zwłaszcza na Gryfii!


Wypada się jeszcze zastanowić co dalej. Biorąc pod uwagę to, że w sobotę czeka nas jeszcze trudniejsze spotkanie z Treflem i przyglądając się aktualnej formie naszej ekipy, świetlanej przyszłości Czarnym nie wróżę... obym się mylił!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz