Nie chce za bardzo psioczyć, ale trzeba... to co pokazali wczoraj Czarni było jak najgorszy sen- duma naszego miasta w konfrontacji z Anwilem wypadała co najmniej blado w każdym elemencie gry. Pod tablicami Corsley Edwards robił wszystko co chciał z naszymi podkoszowymi- cieniem samego siebie był Scott Morrison, dość dobrze spisał się David Weaver, ale
dość dobrze nie wystarczyło na świetnie dysponowanego tego dnia centra z Włocławka. Nie lepiej było na pozycji 4, Białek z Leończykiem byli nie widoczni przez cały mecz i o ile do Leona większych pretensji nie powinniśmy mieć, tego samego nie można powiedzieć o Białku- 1/6 z gry mówi samo za siebie... prawdziwą tragedią była jednak gra obwodowych ze Słupska. Krzysztof Roszyk(0/4 z gry) i przede wszystkim Paweł Kikowski(0/5 za 3, eval -8) zachowywali się momentami jak amatorzy, którzy nie bardzo wiedzą co mają robić. Jedynym, który odbiegał formą i skutecznością od pozostałych kolegów był Darnell Hinson. To właśnie on, jako jedyny, nawiązywał walkę jak równy z równym z graczami Anwilu- zdobył 25 punktów dla Czarnych, ale sam nie był wstanie wyrwać zwycięstwa przyjezdnym. Obowiązkowo wspomnieć należy jeszcze o Stanley'u Burrell'u. Trudno jest jednak oceniać jego występ w kategoriach dobrego bądź złego, bo na początku III kwarty został wyrzucony z parkietu za drugie przewinienie niesportowe.


Energa Czarni Słupsk- Anwil Włocławek
72:81
Tak na koniec analizowania wydarzeń z samego parkietu napisze, że ten wynik nie jest zasługą jakiejś wybitnej postawy koszykarzy Anwilu- goście grali słabo, my jeszcze gorzej, a moim zdaniem największy wkład w wynik meczy mieli sędziowie...
Właśnie o sędziach kilka słów w tym akapicie. Ich wpływ na wypaczenie wyniku spotkania jest przeogromny. Chodzi o faule nie godne sportowca i techniczne, które arbitrzy rozdawali jak ulotki na ulicy. Właściwie nie byłoby w tym nic złego gdyby działało to w obie strony... niestety! Prowadzący mecz widzieli jednak głównie nadzwyczajne przewinienia słupszczan( nawet tam, gdzie zapisy wideo wyraźnie pokazują, że ich nie było), a przy ewidentnych sytuacjach wymagających odgwizdania takiego faulu po stronie Anwilu byli jakby ślepi. Takie, nadgorliwe momentami, gwizdanie doprowadziło w konsekwencji do wspomnianego już przymusowego zejścia z parkietu Stanley'a Burrell'a, którego wyraźnie brakowało w decydujących momentach IV kwarty.

Jeszcze co nieco o kibicach. Pogratulować trzeba dopingu, który przyprawiał wręcz o gęsią skórkę przez większość spotkania. Po raz kolejny muszę jednak użyć słowa
niestety, bo w momencie kiedy doping był najbardziej potrzebny- pod koniec IV kwarty, gdy wynik był jeszcze sprawą otwartą- zabrakło wsparcia fanów. Nie wiem czy to wina złej kondycji fizycznej i nie rozgrzanych jeszcze dobrze w tym sezonie gardeł, czy też może kwestia wiary w zespół, ale to nie powinno się zdarzyć- zwłaszcza na Gryfii!
Wypada się jeszcze zastanowić co dalej. Biorąc pod uwagę to, że w sobotę czeka nas jeszcze trudniejsze spotkanie z Treflem i przyglądając się aktualnej formie naszej ekipy, świetlanej przyszłości Czarnym nie wróżę... obym się mylił!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz